Moje spotkanie z założycielem

From Opus-Info
Revision as of 09:47, 26 October 2011 by Bruno (talk | contribs) (New page: Maria del Carmen Tapia, Kalifornia, styczeń 1992 W 1965 r. Maria del Carmen Tapia była od 9 lat odpowiedzialna za żeńską gałąź Dzieła w Wenezueli. Pewnego dnia wikariusz region...)
(diff) ← Older revision | Latest revision (diff) | Newer revision → (diff)
Jump to navigation Jump to search

Maria del Carmen Tapia, Kalifornia, styczeń 1992


W 1965 r. Maria del Carmen Tapia była od 9 lat odpowiedzialna za żeńską gałąź Dzieła w Wenezueli. Pewnego dnia wikariusz regionalny wezwał ją do siebie i powiedział, że założyciel Opus Dei wzywa ją natychmiast do Rzymu. Miała tam odpocząć przez kilka dni. Trzy dni później leciała do Rzymu zaniepokojona tym, co tam ją spotka. Miała przy sobie tylko małą walizkę i nie zdążyła się z nikim pożegnać.

W dniu przyjazdu spotkała na krótko założyciela. Jego zachowanie Maria odebrała jako dziwne. Potem czekała cały miesiąc, aż Josemaría znowu ją do siebie zaprosi. Był z nim jego przyszły następca, Javier Echevarría oraz dwie dyrektorki. Założyciel oznajmił:

Carmen, wezwałem cię, żeby ci powiedzieć, że chcę, abyś pracowała tutaj, w Rzymie. Już nigdy nie wrócisz do Wenezueli. Sprowadziliśmy cię tutaj podstępem – mówił rozbawiony – bo nie wiedzieliśmy, na co cię stać z twoim sprytem. To był jedyny sposób. Tak więc nie wrócisz do Wenezueli. Nie potrzebujemy cię tam i nigdy już tam nie pojedziesz. Wysłałem cię tam, żebyś popchnęła sprawy do przodu, ale nie poradziłaś sobie najlepiej. Teraz zapłacisz za błędy! Lepiej, żebyś nie wróciła.

Kiedy Carmen się odezwała, jej głos brzmiał obco:

– Ojcze, chciałabym żyć i umrzeć w Wenezueli.

Ksiądz Escrivá odparł wściekły:

- Nic z tego, nie ma mowy! Czy to jest jasne? Nie wrócisz tam, bo ja sobie tego nie życzę, a ja mam władzę i mogę rozkazywać wszystkim – również tobie, pełnej pychy!

Mówiąc to, wskazywał palcem na obecnych. Krzyczał:

Nigdy tam nie wrócisz!

Maria miała wrażenie, że łuski spadły jej z oczu. Odpowiedziała lękliwie:

Ojcze, to dla mnie bardzo trudne.

Escrivá krzyczał dalej, bijąc się w pierś:

To dla ciebie trudne? A czy mnie łatwo jest nie wracać do Hiszpanii! A przecież zostaję tutaj, w Rzymie. Ty kochasz Wenezuelę, a ja jeszcze bardziej kocham Hiszpanię! Pogódź się z tym.

Wstał i wychodząc z pokoju dodał:

– Co za pycha! Odprawię mszę i pomodlę się za ciebie.

I odszedł.




Z książki Byłem w Opus Dei - Fakty, świadectwa, dokumenty