Od powołania do uwięzienia

From Opus-Info
Revision as of 08:42, 4 April 2012 by Bruno (talk | contribs)
(diff) ← Older revision | Latest revision (diff) | Newer revision → (diff)
Jump to navigation Jump to search

Z chwilą napisania listu do prałata z prośbą o przyjęcie do Dzieła, kandydaci dokonują wyboru formy życia duchowego w ramach Kościoła powszechnego. Bardzo szybko jednak, pod wpływem otrzymanej „formacji”, ten wybór zmienia się w bezwarunkowe przywiązanie i uzależnienie od Opus Dei. Organizacja zajmuje w sercach członków miejsce samego Kościoła do tego stopnia, że odejście z Dzieła utożsamiane jest ze zdradą Kościoła i Boga! Przyjrzyjmy się bliżej, jak kształtuje się to psychiczne zniewolenie.

W pierwszej kolejności ideologia „Dzieła” wzbudza uczucie pogardy wobec dóbr tego świata:

Bądźcie wierni! Nie bądźcie głupi! Gdyby pojawiła się okazja do zrezygnowania z kawałka ziemi, a wy nie ofiarowalibyście go Bogu, jaką miłość mielibyście względem Niego? Bądźcie wierni![1]

Następnie członkom wpajane jest przekonanie, że odejście z Opus Dei równa się osobistej porażce życiowej:

Dla kogoś, kto posmakował oddania, rezygnacja byłaby oszustwem, nędznym kłamstwem.[2]

Poza Opus Dei nie ma zbawienia. Czyżby powrót na łono Kościoła powszechnego był drogą do samozatracenia? W każdym razie założyciel Dzieła był przekonany, że taka decyzja musi prowadzić do nieszczęścia:

Dzieci moje, nie spotkacie szczęścia poza naszą drogą. Gdyby ktoś z was zgubił drogę, znalazłby się w okropnych kłopotach, stałby się nieszczęśnikiem. Osobie, która porzuciła swoje powołanie, nawet te rzeczy, które dają ludziom względne szczęście, zdają się gorzkie jak żółć, kwaśne jak ocet i wstrętne jak arszenik.[3]

Któżby chciał sprawdzać szczerość tych obietnic? Czy obiecana gorycz żółci i wstrętny smak arszeniku nie są jednak w rzeczywistości darem od samego założyciela?

Należy przekonać ją [osobę wyrażającą chęć odejścia z Opus Dei], że po pewnym czasie napełni się bólem i wstydem przed Bogiem, przed swoim sumieniem i przed ludźmi. Fakt, że w chwili zaślepienia odrzuca ona nadprzyrodzoną pomoc, jaką się jej oferuje, oznacza, że nie przeszła zwycięsko próby, jakiej poddał ją Bóg, Nasz Pan, narażając się tym samym na utratę szczęścia ziemskiego – gaudium cum pace – a zapewne również wiecznego.[4]

Nie ma nadziei dla osoby występującej z Opus Dei. Opuścić „Dzieło” to jak wyskoczyć z Piotrowej łodzi, czyli z samego Kościoła:

Od momentu, w którym wsiadłeś do łodzi, jaką jest Opus Dei, oddałeś Jezusowi swoją wolność, a twój los stał się drugorzędny. Możesz poruszać się dowolnie wewnątrz łodzi, ale zawsze tylko wewnątrz. Jeżeli wyskoczysz z łodzi, wpadniesz do morza, pójdziesz na śmierć, utoniesz w oceanie, przestaniesz być z Chrystusem.
Ty, który wszedłeś do łodzi „Dzieła”, dlatego że miałeś ochotę (niewątpliwie powołał cię Bóg), musisz odpowiedzieć na tę łaskę, spalając się w pracy. Czyń tak, aby twoje radosne poświęcenie, twoje oddanie było ofiarą, ofiarą całopalną!
Jeżeli chcesz osiągnąć życie wieczne i chwałę wieczną, jeżeli pragniesz szczęścia wiecznego, nie możesz opuścić tej łodzi. W wielu przypadkach będziesz musiał rezygnować ze swojego osobistego celu. Nie widzę innego celu niż cel korporacyjny. Jakże piękne jest posłuszeństwo!
Synu mój, przekonaj się raz na zawsze, że opuszczenie naszej łodzi oznacza śmierć. Ażeby zostać w tej łodzi, należy poddać swój rozum, należy ćwiczyć się w pokorze: poświęcać się, spalać, uczynić z siebie ofiarę całopalną.[5]

Uwierzyć, że te słowa „w szczególny sposób pochodzą od samego Jezusa Chrystusa”, znaczy popaść w zniewolenie psychiczne, które jest rzadko odwracalne. Don Alvaro, pierwszy następca świętego Josemaríi, porównywał odejście od Dzieła do zdrady Judasza:

„Cóż za okropne kłamstwo, gdy niewierność ukrywa się pod pozorami miłości! Judasz zdradził Pana dla pieniędzy, inni opuszczali świętego Pawła dla pociech tego świata. W sumie chodzi zawsze o egoizm i pychę. Kiedy „ego” rządzi, niemożliwa jest wierność. Wierność naszemu powołaniu oznacza wierność naszemu chrześcijańskiemu powołaniu do miłości Bożej. Dlatego bez trudu przyjmujemy stanowcze słowa naszego Ojca [założyciela]: gdyby któryś z moich synów odszedł, gdyby zaprzestał walki lub odwrócił się od swojego powołania, niech wie, że zdradza nas wszystkich: Jezusa Chrystusa, Kościół, swoich braci w Dziele i wszystkie dusze.”[6]

Zniewolenie jest całkowite. Wszystkie drogi wyjścia są zamknięte, w tym również alternatywa, jaką mogłaby stanowić ludzka miłość:

Bądźcie pewni, że bycie nielojalnym, chwytanie się ziemskiej miłości, oznaczałoby początek życia gorzkiego – pełnego smutku, wstydu, bólu.[7]

Gdzie podział się miłosierny Bóg, który szanuje wolność swoich dzieci? Bóg św. Josemaríi to straszliwy sędzia, który potępia i znęca się nad wszystkimi, którzy od niego odeszli. Wszelkie wysiłki, przedsięwzięcia lub inicjatywy tych ludzi będą udaremnione przez mściwego Boga.

Na tych, którzy pomimo groźby wiecznego potępienia, porzucają Dzieło, prałatura nakłada kary materialne. Oto, jak Opus Dei obchodzi się „z tymi, którzy nie wytrwali”:

Należy unikać wszystkiego, co mogłoby dać mylne wrażenie samemu zainteresowanemu i tym, którzy są wierni swojemu powołaniu, że „nic się nie stało”, że niewierność nie jest czymś bardzo poważnym.[...] Jest zupełnie niewłaściwe, aby po zejściu z właściwej drogi, osoby takie współpracowały z ludźmi Dzieła i uzyskiwały z takiej współpracy korzyść materialną.[8]

Być może słowa te nie są wystarczająco jasne. Powiedzmy to wprost: jeżeli ktoś pracuje w firmie w jakikolwiek sposób powiązanej z Opus Dei, w chwili odejścia otrzymuje wypowiedzenie z pracy. Jeżeli jest dobrym i sumiennym nauczycielem w szkole związanej z Opus Dei, zostaje zwolniony w trybie natychmiastowym. Jeżeli jest profesorem na uniwersytecie związanym z Opus Dei, zwalnia się go bezzwłocznie bez względu na zasługi lub pilne obowiązki. Jeżeli jest studentem uniwersytetu związanego z Opus Dei, otrzymuje radę, aby porzucić studia na tej uczelni. Jeżeli handluje lub wykonuje zlecenia, z dnia na dzień traci klientów i dostawców.

Całe szczęście, że to wszystko czyni się z miłości do Boga i dla dobra tej osoby – po to przede wszystkim, żeby zdrajca nie miał mylnego wrażenia, „że nic się nie stało”!




  1. Św. Josemaría, Crónica IX-60, s. 10.
  2. Św. Josemaría, list Videns eos, 24.03.1931, nr 45.
  3. Św. Josemaría, rozważanie 8.03.1962, w Medytacje, tom III, s. 389.
  4. Vademecum rady lokalnej, 19.03.2002, s. 64.
  5. Św. Josemaría, rozważanie Żyć dla chwały Bożej, 2.11.1954.
  6. Don Alvaro, list z marca 1992 r.
  7. Św. Josemaría, list Videns eos, 24.03.1931, nr 23.
  8. Vademecum rady lokalnej, 19.03.2000 , s. 67.


Poprzedni rozdział Spis treści Następny rozdział
Manipulacja pojęciem powołania Byłem w Opus Dei - Fakty, świadectwa, dokumenty Od gorliwości do fanatyzmu